środa, 8 lutego 2012


                Bukowiec jest miejscowością dosyć rozlazłą, jak się później okazało wysiedliśmy od koneserki baraniny nie w tej części co potrzeba i jak na autostopowiczów przystało korepetycje pokory muszą być. Okropnie zmarznięci, bez czucia w nogach. Docieramy do sklepu, przy którym czekał nasz kolega – Przemek.  Po paru chwilach jesteśmy w domu, pierwsze co rzuciło mi się o  to kominek, w końcu jakieś źródło ciepła. 

                                             Zapas drewna na noc, bo kto by dał rade wstać ;)


W kurtce, czapce i wielu innych zimowych częściach garderoby, rzuciłem się na wersalkę nie mieliśmy na nić sił. Jednak znajomi nie pozwolili nam długo leniuchować, stół powoli się zapełniał, a my zaczęliśmy opowiadać…
                                                                  (...) tak było zimno.


Bukowiec, Poranek 10:00 J

Trudny poranek,  lecz w domku nie mamy zamiaru siedzieć

Pobudka bo imprezie nigdy nie należy do łatwych – toaleta – śniadanie – ubieranie.  Nie będę pisał o tak rutynowych czynnościach, w końcu to blog autostopowy, a nie pamiętnik z każdej chwili na wyjeździe. Plan na dziś był prosty dostać się na Solinę.

W Bieszczadach łapanie stopa jest bardzo przyjemne o ile jadą jakieś auta. Pierwszy samochód zawodzi nas do Polańczyka, a stamtąd odbijamy na drogę która wiedziecie przez Solinę. Jest bardzo mroźno. Dlatego nie stoimy w miejscu,  łapiemy stopa w drodze.

Mamy samochód i termometr

Zatrzymuję się na mam starszy mężczyzna, który jedzie aż do Ustrzyk Górnych. Niestety uparliśmy się na Solinę, czego później odrobinę żałowałem.  W samochodzie standardowa rozmowa, skąd jesteśmy, gdzie mieszkamy. W końcu schodzimy na temat pogody. Mężczyzna informuje nas że nad ranem koło jego domu było -25 stopni. Z ciekawości zapytałem jaka jest temperatura teraz. Dostałem odpowiedź że w okolicach -20. Jak się okaże później nie było to wcale tak zimno.  Dojeżdżamy nad Solinę.

Solina, 10:40

Z powodu zimna w pospiechu udajemy się na tamę. O dziwno było nawet kilka straganów czynnych więc nie wypadło nie przywieść jakieś pamiątki.

-Dzień dobry poproszę tą zapalniczkę.
- 4 zł

Wyciągam drobne z portfela odruchowa chciałem włożyć 2 złotówkę między usta.

-Pan nie wkłada monety między usta, bo zamarznie.


Zapalniczka do kieszeni i biegiem na tamę.

Widok piękny, jednak zimno jeszcze piękniejsze, kilka pamiątkowych zdjęć i możemy się udać na poszukiwanie wina Bieszczady.

                                                                          Na facebooka ;)

                                          Ciekawe czy ślina zamarznie zanim na ziemie spadnie




O winie i ciekawym studencie jutro - serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz